Prawo,lewo,zwrot. [ i leżysz]
Moje paranoje.
Biegnął torem wyścigowym,
skaleczonym od swych draństw
chciał pobiegłąć w drugą stronę,by
ominął
go znów gwałt.
Skręcił w lewo,bo za prawym
uśmiechnięty szatan stał.
Wkońcu cofnął w inną stronę pewny,
że tym razem zwiał !
O swe kłamstwa potknął czule
swoją dłoń.
I kolejny raz zaliczył,swój
psychologiczny zgon.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.