Protest
Smutne ulice tego miasta toną w
rozpaczy,
gdy migające światła latarni gasną po
północy.
W ciemnoszarych zaułkach zasypiają
bezdomni,
dla nich świat się zamyka gdy zmrok
nadchodzi.
Nastaje cisza, głośna i okrutna,
roznosi się echem w pobliskich alejach.
Ktoś kogoś traci, ktoś się rodzi i ktoś
umiera,
ktoś komuś daje i ktoś komuś odbiera.
Dźwięk nagle objawia się gdzieś w
pobliżu
lecz tak fałszywy co uszy razi w sile swego
bicia.
To gdzieś syreny dźwięczą w oddali,
narkotyki ktoś pali - ludzie patrole
wezwali.
Znów cisza potężna nastaje, w ramiona utula
miasto.
Tuż obok ginie człowiek, tam się kogoś
chłosta.
Gdzieś matka morduje dziecko gdy ojciec na
błogim kacu,
w centrum porwano dziewczynę, jej ciało się
nie znalazło.
W oddali znów dźwięk i światło, złapano
jakiegoś bandziora,
to ośmioletni chłopiec co ukradł baton i
colę.
W innej przecznicy miasta, ktoś obrabował
staruszkę,
lecz nie złapany za rękę więc ujdzie mu to
na sucho.
Ciemne ulice jak zaciemnione miasto,
leżące w krainie ciemnej w ciemnym
prawie,
opisać mogę jedynie wierszem,
bo jutro i tak będzie to samo.
Komentarze (1)
"opisać mogę jedynie wierszem"-zgadzam się:)