Proza opis ostatnich chwil
Ciemność kroczyła tutaj paskudnym krokiem. Wiatr gonił to potężnym podmuchem. Wszędzie wkoło świszczało powietrze. Chmury ciągnęły po niebie, kłócąc się z nim, które jest mroczniejsze. Rozległ się trzask otwierających się drzwi. Niczym noc powiększała się zakrwawiona i gniewna gęba mordercy. Milczące oczy, człowieka potrzebującego lekarza, szukały czegoś na uspokojenie. Czerwono-biała głowa poruszając się powoli przybliżała się do apteczki, wtem uciekły siły i z hukiem upadła na ziemie. Trzask był głośny, drewno tak miękkie, że nie wytrzymało i Robert Mackiewicz umarł, z tym kawałkiem drewna przepuszczonym przez głowę.
Komentarze (1)
Raczej przypadek, zakrwawiona twarz i siwe włosy,
które w nocy, przy słabym świetle przypominają biel.