Przebudzenie
Mgieł jedwabiem przecieram oczy.
Budząc się w świtu szarości.
Księżyc odważnie w przepaść kroczy.
W komnatach nocy już gości.
Zamknietych powiek unoszę wrota.
Budząc się w blasku poranka.
Promienie swe tuli, tarcza złota.
W objęciach chmurnego kochanka.
Twarz przemywam , bryzą rosy.
Budząc się już na dobre.
Po jawy drabinie wspinam się bosy
Jestem! Znów będzie dobrze.
autor
mamotat
Dodano: 2008-08-11 10:11:29
Ten wiersz przeczytano 545 razy
Oddanych głosów: 2
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (2)
Wiersz delikatny dobrze dobrane rymy i w miarę trzyma
rytm.
Twarz przemywam bryzą rosy, po jawy drabinie wspinam
się bosy - ładnie, delikatnie, leciutko jak na
skrzydełkach motyla, treśc i forma ładne, super klimat
wiersza, wiersz pełen radości i optymizmu.