Przebudzenie
Wyczesuję ze splątanych włosów
okruchy gwiazd,
co przestraszone nagłym świtem
spadły na ziemię
pękając z bólu.
Warkocz, który nocą
udawał świetlisty ogon komety,
leży teraz przytulony
i śpiący jak rudy kot
na nagim ramieniu.
Wyczesałam nocą
ze splątanych włosów
twoje suche pocałunki.
A nasz rozświetlony Wszechświat
schowałam na dno szuflady.
Już nigdy mnie nie oślepi
błysk pragnienia w twoich oczach.
Komentarze (12)
wzruszający...
Aniu witam Cię najgoręcej i zaczynam chłonąć Twoje
wiersze.
Wiem o kim tak smutno:)))
Ładnie napisany wiersz o końcu miłości, z pomysłem i
ciekawym obrazowaniem. Pozdrawiam :)
Ładne metafory... Ukłony :))
wiersz smutny ale jak pięknie napisany ....metafory
cudo ....
pozdrawiam;-))
nigdy:)
Przecudne te metafory!!! Nigdy nie mów nigdy!
Pozdrawiam:)
Genialne metafory mnie powaliły. Zwłaszcza
wyczesywanie okruchów gwiazd i pocałunków.
Chyba widzę w nim stalowe poztanowienie, to które
grzmi przez wielobarwną, tulącą magię.
Rzeczywiście "zimno"o miłości. Pozdrawiam
Przebudzenia czasami bywają bolesne.
dobrze opisane rozczarowanie pozdrawiam
Bardzo pięknie o rozczarowaniu. Pozdrawiam serdecznie
:)