Przecie(k)
Wylewam się z ciebie, bo już się nie
mieszczę.
Oczy mną przesiąkły, brązem dotąd
smagłe.
Karmisz mnie milczeniem tak gęstym od
westchnień
i do snu mnie kładziesz na swej skórze
bladej.
Myślisz, że to lubię? Kołysać się w
oczach…
Krawędzią spojówki ciąć kryształ na
krople
i gdy łapiesz oddech w snu długich
warkoczach,
rwać go i rznąć sierpem księżyca za
oknem...
Mnożysz mnie bezwiednie chwil pajęczą
siecią,
w chłód mgły odziana i dreszcze poranka.
A wystarczy uśmiech, żeby nić tę
przeciąć…
Nikły łuk na wargach, a prysnę jak
bańka…
Komentarze (25)
z ostatnimi słowami przeniknął mnie dreszcz, wiersz
niesamowity
urzekasz słowem i klimatem melancholia i metafory
unoszą w błękit
Zrozumieć się wzajem, by szansy nie pogrzebać, a w
bliższych relacjach otwartości trzeba! Pozdrawiam!
Cudowny wiersz taki niebanalny, świetna puenta.
Pozdrawiam cieplutko-:)
Zaintrygował mnie tytuł wiersza :)
Prawie sylabiczny- moglo byc dobrze:-)
Podoba mi się.
Fantastyczny dobór słów!
Zatrzymał na dłużej!
Bardzo dobry wiersz...może kiedy smutek już się nie
mieści, to znak że przyjdzie czas na radość.
Pozdrawiam.
a mnie się podoba, podoba:)
Piękny wiersz, zachwyca. Miło było przeczytać :)
Piękny wiersz, zauroczył mnie całkowicie.
Z drobną sugestią: drugi wers ostatniej zwrotki zgubił
rytm 12-zgłoskowca, więc może tak: "w chłodne mgły
odziana i w dreszcze poranka".
Pozdrawiam:)
Jest piękny. Nawet nie wiem, jak skomentować, bo
zapomniałem języka w gębie.
Pozdrawiam w stuporze. (+)
subtelny, piękny wiersz:)
można się zachwycić, naprawdę ładny wiersz, bardzo,
bardzo na tak
pozdrawiam:)))