Przecież na zawsze...
Obiecujesz, że na zawsze
Mówisz, że jedyna
Twoja miłość mnie przerasta
I w serce mi się wżyna
Co lepsze od siebie dając
Bierzesz jeszcze więcej
Wcale nie przestając
A wszystko coraz prędzej
Toczy się, nie mija z czasem
Me uczucia coraz większe
Lecz jakby uciekały lasem
Ciemnym, bez dróżek i drogowskazów
Boję się kolejnych
Twych życzeń i nakazów
Każdego dnia na nogach chwiejnych
Stoję.
Choć tak bardzo się boję...
Ale przecież wiem
To musi być miłość
I nie liczy się już żadna
Krzywda czy zawiłość
Bo taką mnie kochasz
Jaką od losu dostałeś
I wierzysz w nas dalej
Choć słabe punkty poznałeś
Wiele było kłótni
Ale dziś mi obiecujesz
Że będzie dobrze, nie bądźmy złudni
Bo przecież siebie na zawsze mi
darujesz...
***
...Słuchałam obietnic
I co mam z tego?
Tysiące łez
I myśli..."dlaczego?"
24.10.2007r godz. 01:35
Komentarze (2)
Mam wrażenie, że w pewnych momentach zaprzeczasz sama
sobie. Piszesz "wiem to musi być miłość i nie liczy
się żadna krzywda"... a na końcu "tysiące łez"...
Jeśli nic z tej miłości nie wyszło, to może trzeba
było pisać o niej w czasie przeszłym?
Otwórz "u" w 'złudni'.
Smutne to co nam przekazujesz ale Bóg zawsze daje nam
problemy na miare naszych możliwości