Przedstawienie
Uśmiech zrzedł.
Cicha melodia w tle.
W roli głównej ja
na scenie ze mną wspomnienia.
Kurtyna uniosła się.
Na widowni wszyscy ludzie,
których znałam,
widziałam.
Ludzie których nienawidziłam.
Których kochałam.
Przedstawienie zaczęło się.
To nie moje przedstawienie.
To nie ja jestem jego gwiazdą.
Ja jestem widzem.
A przede mną całe niebo tych gwiazd
Z którymi łączą się wspomnienia.
Stoję na środku sceny
i patrze.
W głąb każdej gwiazdy.
A tam oglądam
krótkie scenki.
Jestem tylko czymś w rodzaju
drugoplanowego widza.
Patrzę.
Widzę.
Słucham.
Słyszę.
Wspominam.
Niczym kamienny posąg.
z kamienną twarzą.
A z ciężkich powiek
wylewają się łzy.
Tęsknota.
Tak wielka, lecz nieznana.
Przeszywa duszę mą.
Bezlitośnie sypie sól coraz to nowych
wspomnień
w moje rany.
(rozlegają się oklaski)
Głębokie rany w sercu.
(nadchodzi koniec tego przedstawienia)
Pustki.
(gasną wszystkie światła)
Pozostałości po wielu ludziach,
(kurtyna powoli opada)
których,
(wszyscy ludzie odchodzą)
mimo wszystko
(to koniec)
kochałam.
Niektórzy ludzie żyją w naszych wspomnieniach. Niezależnie od tego, jakimi uczuciami ich darzymy.
Komentarze (4)
Rozsadny moral
Wspomnienia przybierają czasem najdziwniejszy format,
jawią się w zależności od tego kogo i jak wspominamy.
Ciekawy wiersz. Pozdrawiam
Stoję na środku sceny
i patrze. = patrzę /ęęęę
tak też myślałam, nieraz rozważania przy szklance
herbaty przyniosą podobny wiersz.