przeistoczenie
Rosłem posągiem po nieba krańce,
opoką byłem, tarczą, wybrańcem.
Igrałem z wichrem, kruszyłem skały,
kiedy mi usta żywioł szeptały.
Byłem jak feniks z prochu zrodzony,
ogniem twych źrenic, nieujarzmiony.
Dziś tylko popiół opadł w milczeniu,
już nie nazywasz mnie po imieniu.
Komentarze (21)
bardzo... pierwszy wers...i dalej...
Ps. "nieujarzmiony" -bez "m" napisałabym, ale to Ty
napisałeś, co tam ja...
świetnie:) :) tak bywa z miłością:(
Ja i on...a miedzy nami milczenie.
Znam z autopsji.
Pozdrawiam.
We wszechświecie wszystko dąży do harmonii, dlatego
nie można być przewlekle szczęśliwym,
lub nieszczęśliwym. Samo życie.
Miłeo wieczoru zyczę i pozdrawiam.
Czyżby wkradła się rutyna?
Pozdrawiam :)
Podzielam zdanie Anny - miłego dnia DonPedro :)
Dziękuję wszystkim za komentarze.
Tak to jest Dziadku Norbercie, kobiety zmiennymi są
niestety.
Pięknie i bardzo wzruszająco. Pozdrawiam.
Tak naprawdę byłeś dla niej życia opoką,
czyżby jednak ktoś inny zechciał wpaść jej w oko?
Pięknie o smutnym końcu miłości.
Pozdrawiam. Miłego dnia :)
Szacun pozdrawiam
wspaniały wiersz, czuć pasję miłości i pożogę po niej.
...jestem na tak:)
Piękny, wzruszający wiersz.
:(Smutno:(
Pozdrawiam***
mówią, że nic dwa razy się nie zdarza, ale może warto
spróbować?
pozdrawiam, miłego wieczoru :)