Przemijanie...
Moje życie wkrótce przygaśnie,
jak światełko żarzącego się płomienia.
Młodość moja w światła cieniu zaśnie.
W ciszy i samotności, szukając ukojenia
zagłębiam się w mojej starości.
Uciekam w szarość cienia.
Me oczy kryształowe w mej młodości,
jak dwie pochodnie błyszczące,
rozpalone.
Dziś smutne, zmęczone i zagubione.
Spod powiek na świat w zadumie patrzące.
Ciało me starcze, zwiędnięte jak liść
jesienny.
Niegdyś aksamitne, delikatne, gładkie,
tkliwe jak piękny kwiat wiosenny.
Zaszywam się w swojej starości,
po drodze gubiąc swoje życie.
Chcę jeszcze schwytać młodość,
lecz ręce me już niewładne,
nieporadne i jak osika drżące.
W ostatnim geście na próżno wołające.
Wspominając dzisiaj chwile młodości,
zasypiam, zapadam się w głąb ciemności
i znikam, niknę w swojej starości...
Komentarze (1)
Smutno patrzysz na swoją starość, jeżeli o swojej
starości piszesz. Ale myślę że chyba nie, starość ma
dużo uroku, poeta doświadczywszy jej pisałby chyba
inaczej