Przemyslałem Ciebie.
Poczyniłem notatki, od niezdarnych
palców
do dziury w czerwonym kawałku mięsa.
Nawet zgadłem, co pomyśle na końcu.
Dziś muszę odszukać bezpieczny kąt
w pulsującym globusie wszechświatów.
Bo nie che już stać w twoich drzwiach,
przesuwając palcami po rondzie
kapelusza.
Połknąłem słowa i teraz nic nie powiem.
Nie zdołają przecisnąć się przez zęby.
Zostaną na zawsze zakładnikami wstydu,
o którym nocny rynsztok nuci ballady.
W niej jakiś ja i jakaś ty tańczą
pijani,
a sen śni się radośnie, nieznośnie
lekko.
Na bladym śniegu pierwszy grudniowy
poranek
ma kaca i boi się życia przez filtr
papierosa.
Komentarze (3)
Tak to jakoś nie mogę ogarnąć...
Smutek .
Wiersz dobry. +
Zastanawiasz się czy z nią być?Czytelnik wprost nie
wie o co chodzi może się tylko domyślać.Wiersz smutny
piszesz o sobistych przeżyciach...+