Przepaść...
Wśród nocy ciemnej
wrzosowisk pełnej
uczę się swego bycia
w labiryncie życia...
Ciemność przepaści bezkresnej
pożera toń myśli bajecznej
myśle o Tobie
o Nas o sobie...
Stoje na skraju urwiska
spoglądam na stare zamczyska...
powiew wiatru jest moim tchnieniem
krople deszczu duszy westchnieniem
zapach nocy serca marzeniem...
Mgła Twoich oczu jest moim
wytchnieniem...
Spoglądam w przepaść istnienia...
demon śmierci,życia roztargnienia...
Moje życie jest nadzieją pragnienia
na wspólne noce dusz naszych połączenia
w tańcu szczerej miłości
bez cienia fałszywej zazdrości...
Zabierz mnie z tego pustkowia
gdzie tylko mrok bezkresny sitowia
i stara ranna sowa
czarna krwią splamiona głowa
i obrucona szczęścia podkowa
jakby nieszczęścia z grozą rozmowa
Wez mnie do siebie...
do zamku miłości w niebie
karm mnie szczęścia wiecznego chlebem...
wez mnie,wez mnie do siebie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.