Przeterminowany wiersz
Znów ciepła noc otuliła sen malarza.
W nim własnie niespodziewanie przyszły
czyjeś słowa. Białe storczyki były jak jej
fotografia.
Porozumienie usmiechu i szczerość jak klucz
serce otwiera.
Tylko wtedy, gdy z kamiennego snu wstaje
nadzieja wiecej barw niż w tęczy zobaczyć
można.
Czuł jej bliskość a ona mu odpowiadała
wkładając dłoń w jego opiekuńcze ręce.
Pozwalała się prowadzić choc wiedziała, że
czas odpowiedzi nadejdzie dopiero.
W chwili tej nad miastem leciał diamentowy
anioł.
Chroniąc sie za kwiatem rozłożył dywan.
Miekkość stąpania zmieszała się z zapachem
kwitnącego wrzosu.
Wirujące motyle znają wszystkie trawom
szeptane tajemnice.
Przyglądaja sie często ustom napotykającym
blisko oddech ciepły.
Kolorowe jak miłość są południowym
azymutem
i już tylko taniec i zespolenie dłoni w
dotyku niesmiałym.
Kąpiel w zapachu miekkosci.
Przeobrażenie jak ekspresowa zmiana pór
roku.
Tylko usmiech jak oręż przeciwko obawom tym
z drugiej strony zwierciadła. Las szumi a
hamak z twoich ramion tak bezpiecznie
kołysze moje zapatrzenie.
Słońce obudziło dzis rano malarza.
W czasie pomiedzy łykami ciepłej kawy
rozstawiał sztalugi.
Stanął przed płótnem osmielony snem a w
świecie paradoksów miekka linia podkreslała
wyrazistośc kształtów.
Cytrynowe słońce na jego obrazie powstawało
jak swiat choc nie z prochu lecz barwa
tworzony.
Potem kolejno kwiaty, szum strumyka i cisza
miały swój kolor wyrazu.
By nie przerwac snu dziewczyny przeniósł ja
delikatnie z serca na płotno.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.