Przy zamkniętym oknie
Jej oczy są już zmęczone
zmienna barwa chwil
cieknąca ręka krwi
niech płynie
nie zatrzyma jej nikt .
niech cierpi bo widocznie tego
dawno nie robiła .
kocham ten oczu blask
ten chłodny wiatr
delikatny powiem słów smak
uśmiech twój rozproszony słońca cień
zbliżające ciało się
nie puszczaj
tul wiecznie
na mojej twarzy wywołujesz tęczę
to narkotyk nie choroba
tylko nie wiem w jaki sposób spożyć
by nie przedawkować .
brakuje mi tlenu
czuję się lekka
rozpływam się w powietrzu
Komentarze (1)
wiersz pełen żarliwej młości. dwojga serc.
miłość do utraty tchu. ładny, pozdrawiam.