Przybysz
Czy słyszał kto o strasznym władczym panie,
Co go wszyscy prosili, wygłaszali swe
błaganie?
Czy może zacząwszy od stóp paru i brodzie
siwej,
Zacznie, kto kojarzyć, o jego sławie
dziwnej?
Rozstąpiwszy wrota zamku królewskiego,
On w historii zapisany, on obalił
Dostojewskiego!
Słowem, nie czynem. I wy to dobrze wiecie,
Bierz bracie, gdyż to on wiedzie prym w
świecie!
Wraz z wiatru i śniegu chmurą wszedł pan,
Jeden zamku właściciel krzyknął –
drań!
Wołanie i krzyki nic pomóc nie mogły,
Gdy pan tylko chciał wygłosić swe modły.
Przyklęk przy Maryi i począł swą rozmowę,
Gdyż to Bóg odnajdywał w nim tą trwogę!
Wstał i usiadł przy stole, gdzie czeladź
się gościła,
Dla przybysza trochę jadła, przecie nie
będzie mość pościła!
Pan Wyciągnął pergamin i kałamarz, począł
pisać,
Czeladź ino patrzała jak pan pojął pismo
znać.
Nie długa chwila minęła, jak pan wyruszył,
Zostawił pergamin z poezją, której nikt nie
ruszył.
Kawałek pergaminu obwieścił wszystkim:
Jeśli kto pamiętać będzie alochtona,
Niech ja z głodu na pustyni skonam,
Otworzę wszystkie zamkowe wrota,
By dostać się do waszego marnego żywota!
A kto miecz posiądzie,
Niech skonam na tym lądzie,
Bo jam jest przybyszem –poetą,
A wy witacie ludzi marną monetą!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.