Przycieś
igła w podwalinach, niedostrzegalne
ziarenko
leżące u podstaw. czym się stanie? rylcem
żłobiącym
nowe prawa, kodeksy? mizerykordią
która skróci męczarnie opiekuńczego
bóstewka?
czuję że dom, paradoksalnie
jest jeszcze zbyt stary
by wyrosło w nim naprawdę Złe
boję się zedrzeć tapety, skuć tynk
jeśli dokonam jakichkolwiek przeróbek
- rozkrzewi się, czortostwo, obrodzi
a gdybym naznosił antyków
(puszki pełne trzydziestoletniej muzyki
weki pełne zdjęć w zalewie octowej
się nie liczą)
porozwieszał pajęczyny, szare girlandy
- czy czas stanąłby, choć na krótko
albo zaczął spowalniać?
wiem, myślę życzeniowo
nie sposób odczarować chałupy.
łączy mnie z nią ostrze, cienka lina
jeśliby ją przerwać
ktoś się zbudzi ze snu
w oczy wbiją mu się metalowe drzazgi
Komentarze (8)
Interesujący, mroczny wiersz, pozdrawiam :)
najlepiej uciec z takiego domu, i to jak najszybciej
dobro i zło na ostrzu igły
dziękuję
Ja też lubię Ciebie czytać
Lubię Cię czytać - powtarzam się.
"naprawdę Złe" zamieszka gdziekolwiek...
Jedyne co się liczy to zaproszenie :)
Pozdrawiam
Florek daje radę :) dobrej nocy :)