Przygody dzieci z Autlandii-...
"Przygody dzieci z Autlandii- Słonikowa
Polana".
11.11.2016r. piątek 10:57:00
Na statku wiele się działo, ale po
dłuższej wędrówce po morzach i oceanach
dzieci i nie tylko one byli nieco znużone,
gdy nagle pojawiła się na środku bezmiaru
wód jakaś wyspa. Stery zostały prze
kierowane i niebawem dobili do brzegów.
Powoli wpierw tradycyjnie doktor i
Króliczek zeszli, poszli na zwiady po
chwili wrócili po dzieci mówiąc nic tu
takiego nie ma, ale chodźcie dziś tutaj
spędzimy dzień. Doktor poszedł zbierać
różne próbki do badać, dzieci od fotografii
i spisywania przygód jak i ja skrzętnie
wszystko notowaliśmy, by nic z naszych
niezwykłych przygód nie umknęło.
W czasie, gdy tak wędrowaliśmy dotarliśmy
nagle w miejsce nieco różniące się od
reszty, było wiele różnej roślinności,
także różne zwierzątka, zasadniczo nie
groźne, raczej ciekawe. Nagle w pewnym
momencie mały Kordian, został pociągnięty
za tył koszulki, Jadzia widziało to, że z
krzaków wystawała mała żółta trąba, a
chłopiec miał na tyle koszulki wymalowane
jabłko. Kordian przestraszył się i
krzyknął, wtedy mały żółty psotniś też się
wystraszył, podskoczył w tych zaroślach
uderzył główką w niezwykłe drzewo i wokół
pospadały niespotykane nigdzie na świecie
palmowe arbuzy. Po chwili, gdy zrobiło się
małe zbiegowisko wszyscy zobaczyli Kordiana
głaszczącego żółtą trąbę żółtego słonika.
Dziwny to był słonik, niebawem pojawiła
się także słonia rodzina, a także kilka
małpek i papug. Przybył doktor Puli i
zaczął rozmawiać ze zwierzętami ku uciesze
dzieci, i jeszcze większej radości
wszystkich obecnych tam zwierząt, a nawet
roślin, które mimo bezwietrznej pogody
kołysały się w różne strony jakby w rytm
łagodnej melodii.
Dowiedziano się, że to jest słonia polana,
a ten mały słonik ma inny od wszystkich
kolor, bo w dzieciństwie zachorował na
żółtaczkę i tak mu zostało. Teraz jest już
zdrowy, ale został mu w skórze ów żółty,
słoneczny pigment. Mali podróżnicy jak i
okoliczne zwierzęta zrobiły sobie owocową
biesiadę, w której przeważały zrzucone
przez Yellowka, bo tak miał na imię palmowe
arbuzy. Zabrano też małe zapasy tych
smacznych owoców jak i miodu z
dzbanecznika. Miód ten wytwarzają pszczoły
o długich na dwa metry i cienkich jak włos
dzióbkach, stąd nie dają się pochwycić tej
owadożernej roślinie, a wręcz
niepostrzeżenie wykradają i przerabiają na
smaczny smakołyk jego enzymy trawienne.
Doktor nawet zrobił z lokalnego drzewa
arganowego dużą doniczkę, do której nasypał
żyznej gleby z tej wyspiarskiej krainy i
posadził w niej gromadkę dzbaneczników i
wraz z grupą ochotników zaniósł na statek i
odtąd mieli nowego towarzysza podróży, ale
nie tylko ów kwiat, zabrała się z nimi
pewna pszczela, nowo powstała rodzina.
Dlatego też już w czasie, gdy odpływali i
wypłynęli na przestwór oceanu Balonikowy
Króliczek zaczął budować na statku ul z
drzewa cedrowego.
W czasie pobytu na wyspie żółty, nowy
przyjaciel oprowadził dzieci, pokazał swój
plac zabaw na małym drzewie, na które
pociesznie się wspinał. Dzieci zabrały go
na swój statek, nie umiał sam wejść, więc
wciągali go w koszu, a pomagały dzieciom
silniejsze zwierzęta, które z nimi
wędrowały. Mały słonik obiecał, że gdy
dorośnie odszuka Autlandię i odwiedzi swych
przyjaciół.
Wyprawa ruszyła w nieznane, nie będąc
świadomi, że ma na swym pokładzie pasażera
na gapę, a mianowicie, gdy wszyscy weszli
do swych kajut i spali, a wartę prowadziły
dwie sowy i kilku nietoperzy oraz nocny
sternik dzik. Wtedy z niewykorzystanego
kawałka drzewa, które zabrano z wyspy
wyszedł kornik drukarz, znalazł maszynę do
druku papieru i zaczął drukować, a o świcie
schował się w swym drewnianym domku.
Dopiero koło popołudnia zorientowano się,
że z maszyny wystaje zadrukowany papier, a
na nim jakaś mapa z ciekawymi oznaczeniami.
Długo po obiedzie wszyscy się zastanawiali,
bo mapa była bez legendy. Postanowili
przeprowadzić śledztwo, jednak ono nic nie
dało, nadeszła kolejna noc, wszyscy znów
poszli spać, a historia z drukarzem
powtórzyła się, tym razem powstała
szczegółowa legenda do mapy. Kolejnego dnia
znaleziono ją, ale nie wiedziano kto to
uczynił, obudzono nocnych marków, którzy
stróżowali, ale nikt nic nie widział. Tylko
ja wiedziałem, co się stało i kto za tym
stoi, jednak swej obecności nie mogłem
ujawnić, mimo, że kilku wtajemniczonych
wiedziało, że gdzieś jestem i im ciągle
towarzyszę.
Postanowiono zrobić sprytną pułapkę na
owego kogoś, w pobliżu owej maszyny
ustawiono jeden z aparatów i kamer od
małych dokumentatorów, taki, który służył
do nagrań i fotografii w nocy, ponadto
trójka dzieci w tym właściciel sprzętu
dostali zgodę na niespanie w tę noc i
prowadzenia śledztwa. Byli tak
zafascynowani swą tajną misją, że z radości
wręcz fruwali na po pokładzie, a w nocy
cicho siedzieli za beczką soli. Nagle
ukazał się przed kamerą drukarz i
wydrukował żółtego słonika i znak
symbolizujący, że mapa może mieć coś z nim
wspólnego. Dzieci go nie zauważyły był
zbyt mały i ciemności nie pozwalały go
dostrzec, myślano aż znaleziono rano
papier, że nic się nie wydarzyło, wtedy
zobaczono nagranie i się zdziwiono, że to
kornik drukarz robi im takie figle, a może
daje wskazówki, gdzie znaleźć skarb.
Zostawiono wiadomość dla kornika, że
wiedzą, że to on, że pozwolą mu mieszkać w
tym drewnie i nic mu nie grozi tylko ma im
w dzień się ukazać i wytłumaczyć. Doktor za
pomocą dzięcioła odbył przyspieszony kurs
języka korniczego. Kolejnego dnia doszło do
spotkania i okazało się, że ów mieszkaniec
drewna zna miejsce, gdzie jest lekarstwo,
które może wyleczyć żółtego słonika z jego
odmienności.
Statek zawrócono i najkrótszą drogą na
pełnym morskim gazie w przeciągu dwóch dni
dotarli spowrotem do wyspy, którą
odwiedzili przed tygodniem. Rychło
rozpoznano ich i zrobiło się zbiegowisko,
mały słonik był pierwszy, bardzo cieszył
się z widoku swych przyjaciół, za którymi
już bardzo tęsknił. Doktor Puli wszystko
wytłumaczył, o korniku, o mapie, o
lekarstwie, jednak słonik nie chciał
leczenia, chciał zostać taki jaki jest,
mówiąc, że będąc takim jest sobą i jest
atrakcją dla gości, którzy czasem go
odwiedzają. A wie, że do zoo nikt go nie
złapie, bo on umie się chować, co rozbawiło
wszystkich zebranych.
Spotkanie trwało jeszcze chwile, dzieci
bawiły się ze słonikiem, zjeżdżały z jego
trąby, która była napastowana i śliska.
Puli przekazał lokalnemu lekarzowi także
słoniowi Alfredowi kopie map i wytłumaczył
wszystko, co związane z lekarstwem na
ewentualność, gdyby Yellowek chciał jednak
wrócić do naturalnej barwy lub kogoś innego
dotknęło podobne schorzenie.
Wieczorem odpłynięto, a kornik drukarz
poprosił by mógł zabrać jeszcze jeden
kawałek drewna, w którym mieszka jego
ukochana, by móc założyć w nowym świecie
korniczą rodzinę i w ten sposób oficjalnie
o dwóch podróżników zwiększyła się załoga.
Odpłynięto przy blasku księżyca, żółtek
bo tak mówiono na słonika machał swą trąbą
i podskakiwał. Niebawem w ciemnościach
statek znikł i wrócił w mega pędzie na
wcześniej wymierzony szlak. Pełen gaz szedł
non stop przez trzy dni, aż nadgoniono
drogę, którą znów musiano pokonać. Wtedy
zwolniono do prędkości rekreacyjnej, że
można było pływać w oceanie i wrócić bez
problemu na statek.
W czasie, gdy pędzono na pływanie nie
można było sobie pozwolić, ale nie była to
prędkość, która nie pozwalałaby spokojnego
życia i podziwiania mijanych częściowo po
raz drugi krajobrazów.
Wkrótce dowiemy się, gdzie mali podróżnicy
dotrą, wakacje im szybko mijały, jednk była
to największa, życiowa przygoda dla
wszystkich dzieciaczków.
Dziękuję za obecność i zapraszam do kolejnych tekstów, o innej tematyce.
Komentarze (27)
Tak to prawda, że pomysłów Autorowi nie brakuje, nawet
dla dzieci pisze,
Amorze/Łukaszu
dam ci punkty bez komentarzy, czytając jeszcze to i
owo, bo nie mam czasu kolejny wieczór pisać x wielką
ilość, a Ty wpadłeś w jakiś amok w moim archiwum...
pomysłów Ci nie brakuje, ładnie;
fajna bajeczka dla dzieci napisana z wielką
fantazją:-)
pozdrawiam
fajna bajeczka,podziwiam za ogrom fantazji :)
Bardzo fajny, bajkowy przekaz! Pozdrawiam!
...zęby...Amorku...
Fajna bajka dla dzieci.
Pozdrawiam serdecznie.
Masz bardzo bogatą wyobraźnię Amorku, a bajkowy tekst
przepełniony jest empatią i ciepłem. Mali podróżnicy
sama słodycz!
Pozdrawiam dobranocnie i dziękuję:-)
Witam w bajkowym świecie. Pozdrawiam.
wyobraźnia pracuje
ciekawa bajka...pozdrawiam.
Witaj Łukasz,
Bardzo ładna bajka, a zarazem ciekawa przygoda.
Pozdrawiam i dziękuję, że do mnie wpadasz:)
B.M. będzie mi miło, gdy komuś te bajki ktoś będzie
czytał bez pytania możecie korzystać. Jeden z autorów
jedną z moich poprzednich przeczytał swojemu 4
letniemu dziecku j byli zachwyceni. Na najbliższe dni
mam różne czasem nieco paskudne :) wiersze, ale
niebawem wrócę z większą dawką bajek.
Pozdrawiam Amorku:)
Wyobraźnia Ci dopisuje!
Pozdrawiam :)