PrzygodyDzieci z...
"Przygody dzieci z Autlandii- Zupa ze
szczęśliwych malin".
01.12.2016r. czwartek 12:31:00
W Autlandii panował prze cudowny nastrój,
wszystkie dzieci zdrowe, jak nowo narodzone
wróciły, ponadto kraina gościła wielu
gości, w tym doktora Puli, doktora
Behawior-a, dzieci chore na autyzm ze
wszystkich krain na całym świecie oraz prze
różne zwierzęta, które mieszkały i
podróżowały na ogromnym statku pana
Puli.
Opowieściom i różnym przeżyciom nie było
końca. Liczna grupa ochotników, w tym
starsze dzieci budowali wielki, przyjazny
dom oraz szkołę dla dzieci, które przybyły,
a które będą uczone jak żyć ze swą chorobą
w świecie zdrowych ludzi.
Nadeszła niedziela, dzień wolny od pracy,
wszyscy po południem spotykali się na
rynku, było tak gęsto od ludzi, zwierząt,
że cała Autlandia nigdy w swej długiej,
wielowiekowej historii takiego czegoś nie
przeżyła. W największym, magicznym kotle
grupa najlepszych kucharzy z krainy jak i z
statku doktora już od soboty wieczora
gotowała najsmaczniejszą zupę na całym
świecie, była to zupa ze szczęśliwych
malin.
Około godziny piętnastej, gdy wszyscy
zgromadzeni siedzieli na ławkach,
krzesłach, trawie, bruku, drzewach i gdzie
tylko pasowało, a dzieci ku swej radości na
powozach, koniach, osiołkach, wielbłądach,
słoniach, żółwiach z Galapagos, wężach,
nosorożcach i wielu, wielu innych
zwierzętach i gdzie popadnie. To wówczas
nadjechała skrzypiąca platforma w kształcie
skrzypiec i zarazem fortepianu. Na niej
osadzony prze olbrzymi kocioł, z którego
można było słyszeć melodyjny bulgot,
szczęśliwych, gotujących się malin, z
których powstała najsmaczniejsza zupa pod
słońcem.
Co większe ptaki usiadły, a także leniwce
wdrapali się na górną krawędź kotła i
powoli każdemu nalewali żółtą chochlą do
białych przy zdobionych w żywe kwiatki
misek zupę, która tak długo była w misce i
nie kończyła się, aż dana osoba była syta i
pełna szczęścia oraz radości.
Na sam koniec na dnie kotła usiadły ptaki
i leniwce leniwie osunęły się, by samemu
się posilić. Wszyscy, a zwłaszcza dzieci
mieli usta i buzie całe w różu, lekko
umorusane jedzoną potrawą. Po posiłku, gdy
rozmów i zabawom nie było końca na
horyzoncie ukazało się fruwające niczym
ogromny stwór jakieś drzewo. Niebawem
zawisło nad zgromadzonymi na rynku i
zaśpiewało donośnym, drewnianym głosem to
ja jestem szczęśliwym drzewem, rodzącym
owoce, którymi są szczęśliwe maliny. Te
dzieci, które wiedziały, że normalne maliny
rosną na krzewach były zdumione, że takie
dziwy zdarzają się na świecie. A drzewo
zaśpiewało:
Wiele malin ze mnie spadło,
Było pełne nie jedno wiadro,
A jedna malina, co mi się do ucha
wydziera
Czytała kiedyś mi Homera.
Nie mam do nikogo złości,
Że w chwili ciemności
Zakołysał mą gałązką drżącą
W bezsilności milczącą.
Cieszy mnie, że podchodzicie do mnie bez
lęku,
A moje maliny są w waszych, a nie moich
ręku.
Ja niebawem znów nad żyzną glebą będę
zasiadać,
A niebawem nowe, szczęśliwe maliny
posiadać.
Mam nadzieję, że do mych konarów
głuchych
Oraz gałązek tych bardzo kruchych
Znów w blasku Słońca, podczas wichru i
tętentu
Przyjdziecie do mnie bez żadnego
wstrętu.
Ja będę wypatrywać was znad wód potoku,
Będę mieć magiczne szkiełko w swym oku,
A malinowy zapach różowy
Będzie zupełnie nowy, taki błyskawicowy.
Niech żadna malina na ziemię nie
upadnie,
Niech zostanie zebrana znów dokładnie,
Ja będę żył w wielkiej nadziei,
Że mój owoc znów was odmieni.
Teraz kłaniajcie się memu konarowi
I dziękujcie swemu snowi*
To dzięki waszym snom,
Szczęśliwe maliny na świecie są.
Jeżeli ktoś z was jest gotów
Do odlotowych lotów
To wspólnie zwiedzimy świat sponad
kurhanów,
Zajrzymy wspólnie także do Spartanów.
W taki sposób chcę zbrać gromadkę dzieci
szczęśliwych
To przygód tych najbardziej żywych.
*zamierzone przez autora
Wtedy to po wysłuchaniu piosenki, którą
zaśpiewał wszystkim pan malinowe drzewko
grupka dzieci usiadła na jego gałązkach i
drzewo uniosło się i pokazało zupełnie inny
świat, i zabrało do miejsc, o których
wspominało. Nim dzieci na powrót do reszty
ludzi zgromadzonych powróciły, to
Spartanami, kurhanami i innymi cudami się
zachwycały. A drzewo zaśpiewało ponownie, a
jego śpiew był słyszany nawet w Autlandii,
dobiegał z różowiutkich, jakoby
uśmiechniętych chmur.
Teraz wam pokażę
Różne historyczne twarze,
Bo jesteśmy na niezwykłym szlaku,
Który powinien być znany każdemu
dziecku.
Popaczcie tam w oddali
Płynie żaglówka na słonecznej fali,
Tam żyją wszyscy Ci, co ni są z nami
ciałem, ale duchem,
A tam, na dole żyją Ci, co żyją za bramą
skutą łańcuchem.
Mam do was jeszcze jedną sprawę,
Musicie zawsze uważać na swe skaleczenia,
na miejsca krwawe.
Waszym rodzicom będzie to rzeczą miłą,
A tam paczcie siedzi zamyślony duszek nad
kurhanową mogiłą.
Nie wziąłem was tutaj, by zasmucać,
By was spokój i radość zakłócać.
Jednak korzystając z okazji,
Chcę dotrzeć do waszej wyobraźni
Byście dbali o groby waszych bliskich
I tych wszystkich,
Których nie znacie,
Wtedy będzie szczęście na całym świecie
Dzieci, o co drzewo poprosiło grzecznie
obiecały i niebawem do swoich powracały.
Kolejną, tym razem bardzo życiową, pełną
zadumy podróż odbyli i do malinowego drzewa
się przytuliły. Na pożegnanie, gdy przygoda
się kończyła, drzewo odlatywało do swojego
świata znów zaśpiewało, a jego brzmienie
całą krainę z chmur otulało.
Mam podarunki przywiązane do pasa
Lecę odwiedzić starego znajomego
Leonidasa**
To nie są żadne czary,
Niech rozbrzmiewają fanfary.
Teraz sam zaśpiewam sobie,
Bo malinami cały wasz szczęśliwy świat
ozdobię.
Zjadł kiedyś Leonidas mule,
Które ubrudziły mu starożytną koszulę,
A praczka bardzo bezczelna
Stwierdziła, że koszula ta jest już bardzo
niemodna.
Teraz lecą zaniosę jej wieniec,
Bo widoczny pozostał jedynie jej życia
rumieniec,
Bo spod zdrewnianej były
Wystaje kawałek jej mogiły.
Dzieci nie smućcie się historią cudzą,
Bo moje maliny tylko szczęście w was
wzbudzą
Lecę już tak całe godziny
I nie wiem z jakiej to winy,
Obsiadły mnie anielskie dziewczyny.
Teraz one ze mną w świat daleki lecą,
Uważają, że są dla mnie wielką hecą,
Ale łaskotają mnie swą kiecą,
A może tylko na me maliny lecą.
**Leonidas- król Sparty, który dowodził
bohaterską obroną Termopil.
Dzieci przeżyły nie tylko fajną przygodę,
poznały malinowego drzewa refleksyjny
repertuar, ale poznały miejsca historyczne
jak i postacie z dawnych czasów. Ciekawe
jaka kolejna czeka ich przygoda, może
będzie to kolejna lekcja historii,
mitologii, czy czegoś zupełnie innego.
Chcecie wiedzieć, jakie przygody dzieci
spotkają? W takim razie czekamy razem, wasz
duszek kronikarz.
Dziękuję za waszą obecność i zapraszam ponownie.
Komentarze (11)
Zupa wspaniała, nigdy takiej nie jadłem ba nie
słyszałem nawet o takiej. Podoba mi się bajka.
(zmień prze olbrzymi kocioł na przeolbrzymi)
Pozdrawiam życząc wielu ciekawych pomysłów.:-)
Osobiście uwielbiam maliny...zupy nie jadałem, a o
szczęśliwych pojęcia nie miałam...dobrze, że takie
gdzieś są, choćby w krainie Autlandii...pozdrawiam
serdecznie i pisz dalej kronikę
to mi się podoba ..
Popraw błędy, gdyż masz ich sporo w tym utworze. Poza
tym osobiście rażą mnie zwroty typu "swe", swej" itd.
Użyłbym już "swoje".
Uwielbiam maliny!
Muszę koniecznie spróbować malinowej zupy:)
"paczcie" zamień na "patrzcie".
Pozdrawiam
:) Miłego wieczoru.
Za temat +
Opowiadanie trzeba koniecznie dopracować/błędy,brak
liter w wyrazach itp./
Radziłabym po poprawieniu podzielić bajkę na kilka
części i tak podać czytelnikom. Temat ciekawy.
I znowu super proza, no i przygody też...czyta się na
jednym, długim oddechu...dzięki za komentarz,
pozdrawiam ciepło, choć za oknem mokro i zimno, plusik
należny zostawiam
sama pokosztowałabym takiej malinowej zupy. Baaardzo
ciekawie piszesz ( masz parę błędów)