[ Przypadkowe spotkania ]
Kiedy siedzę
na twoim krześle bez oparcia
gdzie dmuchamy sobie
dymem z papierosów prosto w twarz
kiedy palcem przez szybę dotykasz
księżyca
który tuli się do szarych kołder
na parapecie wiersze Wojaczka
przetaczają w sobie rdzawą rtęć
tak właśnie ścieka
w dół po ścianie
szybko świeża krew
znów zaglądasz do kubka
licząc ilość łyków
wypitej herbaty
podsuwasz mi
talerz z ciastkiem
a przecież tyle razy mówiłam -
zmarli nie czują głodu
Na nic.
Komentarze (9)
o kurcze, ale dobre...
zatrzymujesz poczułem dreszcze
mocny i wyrazisty
smutny ale w tym smutku jest coś co zatrzymuje i
porusza
pozdrawiam:)
Ciekawy wiersz,porusza wyobrażnię,pozdrowienia.
Wymownie:)Pozdrawiam.
Smutny,wręcz mroczny ale piękny wiersz..Pozdrawiam
Mam podobne odczucia jak Sotek. ChoC żyli z sobą to
całkiem obok. Pozdrawiam.
za Zmartwychwstanie!
piękny wiersz...smutny, przejmujący...
++++++:)
Wiersz bardzo wymowny. Odbieram go jako o wygasłych
uczuciach, które już nic nie może wskrzesić. Smutny.
Pozdrawiam:)