PRZYPADŁOŚĆ DIABELSKIEGO WYCHODKA
Stara chata na Podolu ,
strzechą kryta w porządności .
Cztery węgły miała proste,
piąte w lekkiej frywolności.
Okna bielą obielone,
ściany różem i zielenią .
I tak pięknie umoszczone,
kolorami tak się mienią.
A rzucała urok wdziękiem,
na rozdrożu drogi stała.
Jedna biegła na Berdyczów,
druga Kamieńcem ostała.
Wprost na zajazd czy na karczmę,
miała właśnie te zadatki.
Lecz to ojcowizna była,
swego ojca i też matki.
A niewiada co by było,
gdyby chłop pomyślał szczerze.
Ta uroda mojej chaty
a niech diabeł ją zabierze.
Nie minęła noc okrągła
nim stanęły ranne zorze.
Diabeł stawił się ze świtą
z wielkim łomotem w komorze.
Kiego diabła diabli niosą,
do komory dziad zagląda.
Widzi bosą rogaciznę
za nim rogów cała horda.
Jeden krzyczy drugi wyje,
chcą przestraszyć chłopa wszędy.
Robią pstryki na potęgę ,
przewracają wstrętne gęby.
A że dziad był kawał chłopa
i wygarnąć chciał z rusznicy.
Jeden diabeł ściągnął mycę
i uścisku chciał prawicy.
My tu z drogi drogi panie,
tak zaczął diabelską mowę.
W sukurs chcemy na śniadanie
nie zawracać komuś głowę.
Opuść waść rusznicę przecie ,
pogadajmy jak kamraty.
Ty żeś biedny chłop przy drodze
a ja diabeł nie bogaty.
Sprzedaj nam choć węgieł chaty
będziem razem za sąsiady.
Ty żeś przcie nie bogaty,
zróbmy geszeft dla zasady.
I przewraca już ślepiami
drapie girą jak drapicha.
Dookoła się rozgląda ,
szyją kręci jak ta szycha.
Dam wór złota ,konia z rzędem
i beczułkę miodu z ula.
Niech interes dobry będzie
a pospólstwo też pohula .
Chłop pomyślał Bożej woli,
chata cztery węgły miała.
Niechże piątej pokosztuje,
diabelska familia cała.
Piąty węgieł to wychodek
gdzie chłopisko dawał upust .
Taki sobie mały smrodek
i królestwo animuszu.
Diabły siedzą po pas w brei ,
cuchnie tam niemiłosiernie .
Prawie ducha nie wyzioną
i przepadną tu mizernie.
Wtedy starszy z piekła rodem,
widząc grozę sytuacji.
Począł chłopa błagać pomóż ,
wyjść z diabelskiej sublimacji.
Zagraj zemną o chałupę,
Furę złota dam w zaprzęgu.
Kare konie jabłkowite,
kopę jaj do wylęgu.
Ale jest warunek jeden,
jeśli o to my zagramy.
Piąty węgieł będzie twoim,
zamienimy się miejscami.
Kusi chłopa fura złota,
kare konie jabłkowite.
I te jaja do wylęgu,
kopa ich jest znakomicie.
Jaka gra to czarci synu,
bo rozmyślę się z tej gierki.
Gadaj szybko może zdążysz ,
nim odcedzę kartofelki.
Diabeł kręci się jak fryga
i w te słowa rzecze gibko.
Jeśli puścisz co nie złapię ,
wygrasz sprawę bardzo szybko.
Diabeł zadał ćwieka chłopu,
chłop tak myśli i miarkuje.
Kilo grochu zjadł z wrażenia ,
to się widzi , to się czuje.
Nagle pomysł mu zaświta,
woła diabła na spotkanie.
Łap to szybko co wypuszczę ,
puki ciepłe mój mospanie .
Puścił bączka okropnego,
diabłu aż powiędły uszy,
Złapać to jest niemożliwe
diabeł przegrał i się skruszył.
A morałem tym zakończę
z grochem niema żartów bracie.
Puszczaj bączki na powietrzu
a broń Boże w pięknej chacie.
Komentarze (5)
:)))+++
Wesoła historyjka
Pozdrawiam :)
Bardzo wesoła opowiastka.
hahahahaha ! Ależ mnie rozbawiłeś!
wiersz super i morał piękny ...