Przypowieść o kobiecie
Nie było tego dnia przyjemnie.
Księżyc zwalił się całym cielskiem na
sklepienie,
Zaczął płakać, bo uderzył się w kolano.
Kobieta również płakała, jego łzami,
I klęła, że nie świeci na dobranoc.
Weszła w bramę burą, zgruchociałą.
Potknęła się o butelkę pijaczyny z
przesłodzoną winem balladą.
Z ulgą przysiadła obok Niego.
Noc ochroniła ten uścisk , przed koczującą
w krzakach śmiercią.
-Kochanie nie było ci tu za zimno?
Ten cholerny Księżyc się obija,
Przyniosłam ci twoje ulubione
chryzantemy.
I wiesz co? Kocham cię.
Po czym kobieta zagarnęła liście
Objęciem jeszcze silniejszym usnęła na jego
łonie-
Lśniącym , marmurowym grobie.
Komentarze (4)
Ciekawa narracja i styl, tworzące specyficzny klimat
smutku i dramatyzmu ubranego w miłość kobiety.
Pozdrawiam.
Zatrzymał mnie Twój wiersz :)
A miłość wieczna i ból też wieczny.
Obrazek - fakt - dramatyczny...