Przystanek do nieba...
Wsiadam na krańcówce
zamykam drzwi i jadę
Wolno, powoli i dowoli
szybkością nie przejmując się
bez zbytniej uwagi
Tu nie liczy się czas
a męska wytrwałośc
Nagle grzechom mówię:
żegnajcie!
przystanek czyściec oddalił się
zniknął za Górami Dusz
pełnymi śmierci byłych dłużników
myjących się wiekami
w rwącej rzece przebaczenia
Patrzę naprzód: brama
a na niej napis:
Witaj zbłąkany recydywisto...
autor
Zbuntowany Wędrowiec
Dodano: 2006-11-08 14:05:28
Ten wiersz przeczytano 551 razy
Oddanych głosów: 12
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.