Przystanek linii M.
Stoję na przystanku linii M.
To taki kurs bez końca.
Przez powietrze,dźwięki miasta -
przez cień, w stronę Słońca.
Tak jej mówiłem, w przestrzeń
elektronicznych połączeń.
Nie, nie rezygnuj - błagałem -
skieruj brąz źrenic ku Światłu.
Autobus tęsknoty do ciepła.
Bez dachu i drzwi zamykanych pneumatycznym
powietrzem -
z niecierpliwości westchnień.
Poznałem po kolorze lamp,
w oczach, iskier ufnej nadziei,
że czekam na nią z rozkładem,
a ten się we mnie nie zmieni.
Jestem na górnym pokładzie,
już nie chcę wysiadać przez wieczność.
Siedzi przy mnie więc jadę,
z nią razem linią słoneczną -
obraną trasą do M.
Komentarze (8)
Interesujący wiersz zanurzony w nadziei ?
ile można się nauczyć, podglądając
autobusy.
Pozdrawiam serdecznie
Podoba mi się,a najbardziej to "powietrze z
niecierpliwości westchnień"
Pozdro Galeonie.
I tak ma byc, prosto do M :)
Witaj Galeon !
Zastanawiam się nad 'ufną nadzieją'
może uchylisz rąbka tajemnicy. Pozdrawiam
kurs bez końca.
Przez powietrze,dźwięki miasta -
przez cień, w stronę Słońca.
to najlepszy fragment tego wiersza. Ostatni wers
zbednym dopowiedzeniem, jak dla mnie. Klamry nie
tworzy, raczej wymuszoną.
Trasa M i linia M - bardzo banalne i czysto
grafomańskie. Gdyby tego się pozbyc całkiem inaczej
wiersz by wyglądał.
Kolor lamp - brzmi nie teges , metafora naciagana,
lepiej brzmiałoby zwyczajnie o oczach napisać. Wybacz
kapitanie, tak widze, choć rozumiem w pelni, że tu nie
o wiersz chodzi, a o poezję - czyli o miłośc:)
Tez tak mam:) choc drę się pod wierszami:)))
Prosto do celu.
życzę peelowi udanej podróży i osiągnięcia
zamierzonego celu. Serdeczności.