przystanek na żądanie
ten, kto mówi, iż nie ma niczego bezczelnie kłamie
Palcem delikatnie wcisnąłem przycisk.
Przycisk był czerwony, nawet świecący.
Chwiejnie zatoczył się czerwony autobus.
Ludzie nerwowi jak wczoraj przeciskali
się.
Jeszcze tylko sapnięcie starego silnika
i kierowca zobaczy nas w swym popękanym
lusterku.
Pod bosymi stopami beton tego miasta
łaskotał mnie, poganiał gdzieś dalej.
Gdy podniosłem oczy ponad marmur ulicy
byłem juz pewny, że spruchniały dziadek nie
kłamał.
Jeszcze raz spojrzałem na kawałek
zmiętolonej kartki,
by zapamietać ten szereg dzikich słów.
Adres - strategiczny punkt docelow,
Miałem go w myślach od bardzo dawna.
Na miejscu czekał już stary kamerdyner
poczęstowałem go ostatnim tanim
papierosem
i usiadłem spokojnie w szarej kolejce.
Po co oni tam stali ? - już nie
pamiętam.
Tyle tylko, że miałem jeszcze wtedy
nadzieje na wolne miejsce w tym raju.
Dali mi numerek, jak się potem okazało
ostatni.
Już więcej tam nie pojadę, napewno.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.