Przyszedł Grześ do pracy...
Przyszedł Grześ do pracy,
Głodny jak cholera.
Głód to wrzód pazerny,
Może sponiewierać.
Jak mam tu pracować,
O pustym żołądku.
Rozsądek zachować,
I być też w porządku.
Muszę uzupełnić,
Wszelkie minerały.
Inaczej przepadnę,
Całkiem wygłodniały.
Stracę w rękach czucie,
Mózg myśleć przestanie.
Aż w końcu z człowieka,
Tylko cień zostanie.
Nie wiele też myśląc,
Podszedł do maszyny.
Wrzucił marne grosze,
Dostał witaminy.
KiteKata, Grześka,
Paluszki solone.
Twarz już bardziej rześka,
Oczka rozjaśnione.
Snickersa, dwa Bity,
Z chińskiej zupy danie.
Wreszcie mój organizm,
Co trzeba dostanie.
Popił Coca Colą,
By skończyć w temacie.
Pierdnął , i narobił,
Tym, co połknął… w gacie.
Morał z opowieści,
Sam się wartko ściele.
Nie bierzcie przykładu,
Z Grzesia przyjaciele.
Komentarze (4)
Uśmiałeś mnie, że ho, ho!
Spodobała mi się i sama bajeczka, i morał.:)
:)Szkoda Grzesia.Na śniadania polecam owsiankę :)
Wielki usmiech z rana ...dzieki
Dzięki za uśmiech. Miłego dnia.