Psalm 23 upadłego anioła...
Pan jest mym strachem i duszy cieniem,
brak mi odwagi.
Pozwala mi leżeć na dnie mętnej ludzkiej
egzystencji, zwanej życiem, nie szanować
swego zdrowia, nie martwic się o innych i
jutro...
Prowadzi mnie przez życie, bez chwili
odpoczynku,
gdzie mam rozwinąć swe skrzydła czarne jak
noc?
Codziennie zabija moją duszę tysiące razy
na nowo mnie wskrzeszając coraz bardziej
„mroczną i ponurą kreaturą”
mnie tworzy...
Wiedzie mnie po ścieżkach jemu tylko
znanych,
przez wzgląd na Jego imię.
Chociażbym chodził jasną doliną,
światłu się nie poddam,
„dobru” nie ulegnę,
Bo Ty jesteś ze mną Beliar.
Twoja mądrość i cudowne podszepty są tym co
mnie pociesza i wiedzie do Ciebie.
Stół dla mnie zastawiasz obfity w zbłąkane
dusze,
wobec mych przeciwników;
Namaszczasz mi głowę krwią i siarką,
Mój kielich L-A-R-G, który skradłem
Pomazańcowi jest przeobfity.
Tak ciemność jak i ból, rozpacz,
nienawiść,
gniew pełny beznadziei, pycha,
zarozumiałość,
kroczyć będą w ślad za mną, przez wszystkie
dni mego życia,
do póki się nie zabiję i nie zmarnuje swego
życia...
I zamieszkam w Twym królestwie
Po wieczne czasy pławiąc się w bólu i
rozpaczy!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.