psia kupa
w pewna majowa niedziele
juz po obiedzie i po kosciele
wybrałem sie z zona do parku
posłuchac spiewu kanarkow
na ławeczkach w zagajniku
zakochanych jest bez liku
troszke im zazdroszcze
ale zonke w ucho cmokne
a na trawce na słoneczku
siedza dzieci po turecku
obok mama tata z grilem
dziadek z babcia i motylek
tak sie wszystkim rozmarzyłem
ze w psia kupe sie wpieprzyłem
spacer szybko sie zakonczył
brzydki zapach w zone tracił
piesek jest ok ale własciciele niekiedy zapominaja o obowiazkach zwiazanych z posiadaniem tych zwierzatek
Komentarze (3)
A mnie rozbawił... Też nieraz weszłam na minę :D
Wiersz pozostawia wiele do życzenia...Rymy
banalne,wiersz nierytmiczny...brak środków
stylistycznych...Mnie ten wiersz nie wzruszył, raczej
zniesmaczył- tytułem oraz wulgaryzmem w jednym w
wersów...niemam, iż zamysłem autora było pouczenie
właścicieli pów, ale to nie miejsce na takie zabiegi.
Na tym portalu ludzie oczekują dobrej dawki poezji.
No tak. Nie ma jak to błogi spacer, w świetle dnia,
gdy lekki chłodek nas owiewa. Nie ma jak to śpiew
ptaków, zapach kwiatów i...psiej kupy. Normalnej,
zwyczajnej psiej kupy. Jak ja tego nienawidzę!
A co do wiersza. Ładnie opisana sytuacja. Z życia
wzięte.