Psy na budach (Limanowa nocą)
kamienny mur zaszedł
za paznokcie - ciągła
wspinaczka palców po
rozgałęzionych cegłach
małomiasteczkowej ulicy
w drodze przez kolejno
ponumerowane światła
- stuk - but - chodnik - but -
para za parą przez
wczesnośmietnikowy park
jest godzina 22.00
jak co wieczór zaczęły się
Miejskie Dionizje ku czci
taniego wina
- tak, to już!
beztroska na twarzach
zasypiających przy ławkach
jeszcze kilka niewyraźnych słów,
już nie dochodzą - milkną...
Tylko te korowody latarniane -
tańczące w oddali miasteczko
Cisza w moim lesie,
psy na budach oczekują
powrotu swoich panów.
Komentarze (3)
Zainteresował, zatrzymał :)
bardzo wymownie o ludziach z Limanowej, ale godzinę
zapisałabym słownie, pozdrawiam serdecznie :)
piękny wiersz...:))