Ptak
Obracam swoją głowę
We wszystkie wschody słońca
Rozmarzone oczy
Nieco spragnione jeszcze
Kolejnej porcji łez
Lękają się przed atakiem
Czy wzrokiem os i ich złem
Ból który uderza me
Skrzydła niebiańskie
Odbiera marzenia
Na dni i wdechy, ale
Gdy kolejny wschód
Budzi mnie i moje
Ciało ptaka, otulam
Wszystkich wokół
Puchem skrzydeł
Ptasim śpiewem o zapachu bzu
W oczach budzę zmysł
Pożądający kolejnych
Chwil i uniesień
I gdy tylko staramy się
Ja i moje ptasie zmysły
Lecieć wyżej niż nieba
Gdzie spoczywają nasi bogowie
Uderza nas cierń
Potępia nas krzyk wron
I tak lądujemy na
Tym padoku, po raz kolejny
Niepewni i nienasyceni
A pióra nasze już nie
Mienią się przepychem
Są szare i znużone
Ratuje nas wąska myśl
O wschodzie słońca
I o cudzie nad cudami
W postaci Ciebie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.