PUSTA ALTANKA
Gdy konik polny nuci do snu kołysankę,
A ptaki już dawno małe uśpiły,
Stojącą samotną altankę,
Dwie dusze nawiedziły...
Spragnione pieszczoty,
Czekające na dotyk...
Na ust czerwieni,
W pożądaniu płomieni...
Ona kiedyś była piękna,
On jej wiersze pisał,
Czuła i namiętna,
Nigdy ich nie wysłał...
Czekaniem warkocz zaplatała,
Smutno i cicho,
Tęsknota w jej duszy łkała,
A jego wciąż nie było...
Potem, nastał koniec...
Świata i jej marzeń,
Nie przyszedł już więcej do niej,
Był kwiecień, a może marzec...?
Dwa gorące ciała
Dwie bezdomne dusze,
Miłość ich nagość rozpala,
W rozkoszy katusze...
Usta jedne...
I myśl jedna...
Oddech za oddech,
Sploty ramion,
Jedna linia ciała...
Tkliwość w czułość,
Pożądanie, zatracenie...
Kiedy ranny świt nadchodzi...
Pusta jest altanka,
W rozkoszy powodzi,
Kochanka, żegna kochanka...
Mgaret
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.