Pustka
Pytam siebie czy umarłam czy wciąż żyję
Drążę korytarze w mej podświadomości
Myślę - moje ciało krew zepsutą pije
Mięśnie poruszają jadem strute kości
Nadal nie wiem - śmierć mnie ma czy ciągle
życie
Nie mogę poruszyć zwiotczałym umysłem
Przebrnąć chcę przez ból wyjadający skrycie
Duszy mojej z ciałem połączenie ścisłe
Na nic próby - nadal nie wiem gdzie należę
Chłód pochłania ciało a skwar męczy
ducha
Samej sobie bezgranicznie nie uwierzę
Wierzyć nie mam komu - nie mam kogo słuchać
Coś biegnie z oddali głosu szept do ucha
Ucho jakby więdnie a siła zbyt krucha
Rozpościera dywan z porzuconych chęci
Żeby mnie w nich kąpać - w błędnym kole
kręci
To w ogóle życie czy tylko nim zwane
Próżne wypełnione pustką bytowanie?
Nigdy nie sądziłam że pustki nasienie
Może wykiełkować w tak potężne brzemię
Moja ręka wyciągnięta w górę czeka
Aż ktoś ją odnajdzie chwyci - czas
ucieka
Ja w smolistej czarnej mazi prawie tonę
Tylko jedna ręka jej palce strudzone
Czekające czyjejś troskliwej ochrony
Czyjej? - nie powie mi umysł wycieńczony
Czyjej? - nie powie mi poranione serce
Czyjej? - zniknął ślad po tej jedynej ręce
Komentarze (4)
Takie wymowne i życiowe dylematy, pytania,
niepewności. Pustka to coś zazwyczaj strasznego.
Pozdrawiam :)
ooo... ależ mocno zaciskasz palce na sercu... do bólu
Ech ta samotność, nigdy nie będzie naszym
sprzymierzeńcem.
Pozdrawiam
Marek
samotna i chora- tak zrozumiałam. Potrzebny ktoś
bliski, od zaraz.