Pustynna niewola pustki
o zagubionym człowieku;(
Me ciało gorące przez słońce bezlitosne
jak piasek pustynny do czerwonosci
rozgrzane
w ruchomych piaskach własnych błędów się
zapadam
i w lawie nie ziemsko gorących marzeń
powoli się rozpływam.
Kiedyś je kochałem,
teraz nienawidzę.
Dziwne apatie mymi umysłami targają
żar uczuć przeszłości
jak węgielki do czerwoności rozgrzane
parzą me stopy niemiłosiernie
i w okrzyk bólu na ziemi nieznanego w duszy
wyćieńczonej przerodzone.
Pewnego lądu stale szukam
,który me ciało ironią ludzką styrane
z łatwością podzwignie
i przed słońca nieprzychylnego
skwarem łaskawie schroni.
Na oceanie piachu na niewole
przez nieludzkość skazany,
horyzont lazurowy jakby
w jedną barwę dla oka niebiańską się
zlewa
i tak pragniesz aby czas z drogi
zapomnienia
po Ciebie zawrócił
i żeby zabrał Cię tam gdzie wyruszyłeś
kiedyś przez serce wzgardzonego
a teraz niebem przez Ciebie nazywanym.
Z tęsknoty za naturalnością w cierpieniach
usychasz
gdzie wszystko codzienność jest
jednobarwna,
dla duszy dla odgadnienia bardzo prosta
gdzie człowiek wie zawsze co powiedzieć,
gdzie rozum ze spontanicznością upokarzjąco
przegrywa.
Tam nikt w pozerstwo się nie bawi
lecz w codziennych ekscesach potafi wytrwać
mężnie
i akceptować swoje słabości wzajemnie
i bramę duszy na nowe doświadczenia szeroko
roztwierać, by móc sobie pomagać,
wspierać
gdy drogi racjonalnej znaleźć nie
sposób.
Jednak jedna spojrzenie,
jedno słowo,
jedna myśl dla zmysłów bezużyteczną się
zdająca
tak nie wiele znacząca
a może niekiedy zbądzoną duszę
naprowadzić na szlak przez nikogo
nie przetarty jeszcze,
na szlak stabilności i miłości do drugiego
człowieka.
Nigdy nie porzucaj nadzieje,
bo i dla Ciebie jest ratunek,
ty na suchym stepie z pragnienia duszy
usychający...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.