pytanie
oczy nie kwitną bujnością rosy
w nadętych łez suną pastwiskach
przebyte morza jak złote kłosy
majestatycznie płoną w ogniskach
tańczą w płomieniach winem rozgrzane
wirują, szaleją upadłe z zachwytu
tęsknotą szeptane słowa modlitwy
otuchy dodają by dotrwać świtu
jak posąg cmentarny samotny po cichu
owinął się wiatru płaszczem niby
deszczem
skąpy szloch wydarł się ustom
człowieczym
pragnienie nocy zakończył listem
na widnokręgach końcowych alei
majaczą w słońcu eskadry mgliste
żółte czy złote – dostrzec nie
sposób
czasu zatrute rany ogniste
i urągając wszelkim gustom
wyszły jak kroki cichych schodów
kto je zatrzyma gdy słońce zgaśnie
potokiem nocy, chłodem lodów
w szklanym dudnieniu oślizgłe chmury
wymierzają ziemi tysiące batów
umierać nie czas, żyć nam trzeba
dla jaskrawości polnych kwiatów
Komentarze (1)
Dobrze napisane..interpunkcja tam gdzie
trzeba..np.myślniczek..Dlugi,to pewno nie wszyscy
doczytają..albo nieścisłości rymów się
dopatrzą..jednak ja jestem za:)..M.