Radiacja
Płoną na horyzoncie skłębione obłoki
od nuklearnego żaru.
Dopada mnie huraganowy wiatr
(przeszywających na wskroś) energetycznych
cząstek.
Każdym nerwem, każdą komórką mojego
ciała
targa przedśmiertny ból,
jakby mnie jednocześnie nakłuwano
miliardami igieł
w niebieskawym potoku
ostrej –
kobaltowej lampy.
Skrzą się drobinki kurzu i przechodzą
bardzo powoli przez świetlistą smugę,
co pada z ukosa.
W powietrzu, pełnym mdlącego zapachu i
elektrostatycznych spięć,
coś jeszcze wciąż żyje, mimo że już nie
dostrzega odbić w metalu, ponieważ lśnią –
martwo.
(Włodzimierz Zastawniak)
Komentarze (7)
Mrocznie, mrocznie...to prawda...a to i nasza
przyszłość przecież...ta nieokreślona, po drugiej
stronie...
Pozdrawiam
Promieniuje Twój czas apokalipsy,
trwoga ogarnia każdy nerw.
Pozdrawiam
Niebanalny wiersz o sprawach ostatecznych...
Miłego weekendu życzę.
Tak jak widac, nic do konca, nie umiera.
Wiersz, jak kazdy Twoj, na TAK.
Pozdraswiam, Arsis.:)
Nieziemski, pozdrawiam
pomysłowo fajnie napisane pozdrawiam
Bardzo wymowny wiersz, pomysłowo napisane,
pozdrawiam.