Randka....
Spotkałem Cię trzy pogrzeby temu
biała Twa twarz i dłonie jak
najbielsza z kości słoniowych
czarne oczy bez głębi mnie
mnie przeniknęły i do ironicznego
śmiechu bez siły nakłoniły
Ciemny kaptur jak w nocy las
ostrych świerków niebo kujących
Kosa zawrotnie wysoka,
stalą krwisto lśniąca odbiciem
jesiennych liści czerwieni
Zmarłych łaskawie pożegnałaś
i do nowego klienta już pognałaś
O, Śmierci coś czuje, że się
prędko spotkamy na kawie...
autor
Zbuntowany Wędrowiec
Dodano: 2007-03-19 19:35:58
Ten wiersz przeczytano 885 razy
Oddanych głosów: 4
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.