Randkowicz1973
Dziś znowu warzywo leży na straganie.
Gdy go nikt nie kupi,
Coś się wtedy stanie?
Handlarz marchew wystawił,
Woła, pokazuje.
Niech któraś podejdzie,
Niech któraś skosztuje.
Lecz krzywią się,
Jedna z drugą,
Kasia i Małgosia.
- Spójrzcie,
Wszak ten handlarz,
Nie ma w sobie cosia!
Warzywa z odzysku,
Te same po latach,
Sprzedać chce bez zysku,
Zwiędnięta sałata.
Próżno wypatrywać fig czy avocado,
Mazowiecka pyra wygląda dość blado.
I kolejna panna kwaśną minę robi,
- Co z niego za handlarz?
- Nic się nie dorobił?
On się ofukuje,
Z nonszalanckim gestem
- Z kramu, jak nie pasi!
- Jestem jaki jestem!
Skoro śmiesz się złościć,
Że klient wymaga,
Wspomnij,
Choć chwileczkę,
Jak sam,
Innym podnosiłeś,
Wysoko poprzeczkę,
Niebo dziś się chmurzy,
Bazar duży, pusty
Wokół głowy kapusty,
Czas ucieka,
Rzeka o wartkim nurcie,
Pająk w sieci czeka,
A ja się śmieję.
Dedykuję koleżankom, co potrafią zawsze coś fajnego wypatrzeć w necie i poprawić mi humor. :D
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.