Ranek w mieście
tak pisałam idąc chodnikiem po mieście przed zajęciami jeszcze..
I oddycham czarnym powietrzem
Zaśniedziałym ludzka spaliną
Sztuczne światło razi mi oczy
Sztuczność całości zżera mnie
Wymiotuję tym miastem
Uszy szybko-przystosowawcze już nie
słyszą
Przez pryzmat szyb zgniły plastyk
Mijam stosy szmat
Sorpcyjne ciało przesiąknięte
doszczętnie
Zgnieciona moralność
Ludzkie karykatury nie śmiesznie
powykrzywiane
Wieczność nienawiści
Piorun społecznej miłości
Erozja wściekłości
Padaczkowe ataki histerycznej zazdrości
Ulotnie nadmuchana pieśń solidarności
Zagubiony uśmiech
A ptaki tak normalnie jeszcze żywe..
Komentarze (5)
Okropne te miasto, nic tylko zakryć twarz i nie
patrzyć ;)
mam tak samo jak Ty , miasto moje a w nim ... kiłę ,
zgniliznę i syf ...
może wyjec na wieś tam powietrze zdrowe i można na
prawdę zobaczyć żywą krowę plus
po prostu samo życie. Pozdrawiam
był sobie niejaki Białoszewski Miron, który
rzeczywistość widział zupełnie inaczej - Ballada o
zejściu do sklepu - i to jest właśnie wspaniałe -
każdy patrzy na to samo, a widzi inaczej :)