Ratunek
Układam dzień do dnia, niby zwyczajne
godziny.
Zamykam stare drzwi za przeciągami
myśli.
Wyrzucam zwiędłe kwiaty z wazonu.
Patrzę za okno, a tam czarne kruki
smutku.
W radiu tamta melodia, serce się kroi.
Nadzieja, na tęczę po ulewie łez
zniknęła.
Purpurowe stało się wyblakłe i pachnie
stęchlizną.
Szukam ratunku.
W kieszeni płaszcza bilet na pół godziny
szczęścia.
Karnet na kradzione złudzenia w krainie
zmysłów.
Historia o nieprzeżytych pięknych
chwilach,
z domieszką zdziwienia, że może być tak
-
nieśpiesznie, dziko, grzesznie.
Na to nie jest za późno - jakby cofnął się
czas.
Komentarze (1)
Piszesz ładnie. Dwa fajne wiersze. Pewnie reszta też
fajna. Miłego dnia.