Realnosc i zluda.
Wynioslam moja milosc
na szczyt najwyzszych oltarzy,
nie bylo bogow przede mna,
byl obraz twej slicznej twarzy.
Moj caly swiat zamknelam
w krag uczuc mi najswietszych
-nadzieja, wiara, milosc-
wartosci mych najwiekszych.
Pewna bylam juz prawie-
tak bedzie przez cale wieki...
i nagle mi umknales-
bezdusznie zamknales powieki.
Moj bog na moim oltarzu
mgla czasu otulony-
przybylo tylko tesknot
i nocy z nim wymyslonych.
Przybylo w mojej szufladzie
kilka tomikow wierszy,
przybylo snow i mysli
rankiem o nim- najpierwszych.
Tesknota juz nie boli,
ale nie umiem jej minac-
wiernie mi towarzyszy
realna tesknota i zludna milosc.
Nadzieja mi pozostala
z wiara idaca w parze,
ze kiedys, gdy pan bog zechce
zobacze me swiete oltarze.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.