Ręce do góry
Podniósłbym ręce swoje do góry,
Niech tam zostaną bardziej niż dłużej.
Ale mnie śmieszą poddańcze bzdury,
Bo w końcu, komu ja dzisiaj służę.
Służę mamonie to prawda szczera,
Pieniądz jak żaden zawsze się liczy.
Zwłaszcza jak więcej się go uzbiera,
Można nakupić lepszych zdobyczy.
Służę swej żonie, lecz tak być musi,
Po tylu latach zdania nie zmienię.
Za błąd w ocenie żona udusi,
Milsze mi będzie moje istnienie.
Służę zwyczajom kiedyś spisanym,
Tak się nazywa przyzwyczajenie.
Po co mam szarpać poznane stany,
Choćbym się zmuszał, nigdy nie zmienię.
Podniósłbym ręce swoje do góry,
Ale rzecz jasna w górę nie wzniosę.
Sam będę walczył by zdobyć góry,
Dam sobie radę z tym moim losem…
Komentarze (4)
Świetny wiersz pozdrawiam;)
powiedziałaby- autorefleksja z odrobiną humoru "Za
błąd w ocenie żona udusi"
Rachunek sumienia? A może nawet po-rachunek? :)
Pozdrawiam.
Tak trzymać ładny wiersz
Pozdrawiam