Requiem
Stałam na krawędzi
ale to Ona spadała
rzuciła się przede mnie
w ciernisty dół
który ciągnął się w wieczność
Stałam na krawędzi a ona,
ona spadała
ginęła z moich oczu
Jej- moja twarz
a ja nadal patrzyłam...
Tak ładnie Jej
w mojej czerni...
Stałam tam pośród twarzy
które patrzyły przeze mnie na nią
Patrzyłam na mnie
jak na białą lilię
otuloną nocną wstęgą
śmierć dodała mi spokoju
Była piękna...
Chciałam leżeć razem z nią
martwą do cna
beztroską i majestatycznie wyniosłą
Już inną...
Ale zamknęli jasne wieko
Mamo! Mamo...
Dlaczego mnie nie słyszysz?
Ja nadal żyje!
Ten brak oddechu i zimny bezruch
to tylko chwilowo
to przejdzie...
Jasność zza Ciebie bije mamo...
Ty się modlisz?
Nigdy nie widziałam Cię takiej...
Światło...
Kto zapalił światło w środku nocy?!
Miałam sen...
Na szczęście tylko sen
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.