Rocky
Tylko dziesięć dni mnie nie było, a tyle się nieodwracalnie zmieniło.
Nie wiedziałam ile dla mnie znaczysz,
teraz nurzam się w głupiej rozpaczy,
szukam ciebie i wciąż nasłuchuję,
a ta cisza, tak dotkliwie kłuje.
Nie zaszczekasz, nie machniesz ogonem
i nie uśniesz ufnie tuż koło mnie.
Kto zawinił przyroda, czy ludzie,
zmiótł listopad,chociaż przyszedł
grudzień
i najbliższe dni pełne nadziei,
nie potrafię jakoś się weselić.
Śpij spokojnie,w północnym ogrodzie,
ja myślami będę tam przychodzić.
Pokopiemy znów grządki , rabatki,
posadzimy wiosną nowe kwiatki.
Byłeś, jesteś nielicznym z niewielu,
wyjątkowy, wierny Przyjacielu.
.
Kiedy odchodzi wypróbowany Przyjaciel, wszystko nabiera nowych,dziwnych znaczeń...
Komentarze (4)
aż się wzruszyłam...pięknie napisane...pamiętam,jak
niedawno psy zagryzły mojego kota,który był ze mną
ok.8lat.wpadłam w histeryczny płacz...jak na złość
jestem pierwszym rocznikiem technikum i właśnie wtedy
miałam...dzień kota!....pozdrawiam
Wiem co to utracić ukochane psisko.To tak samo boli
jak strata przyjaciela.Współczuję
rozumiem i podzielam Twoją stratę Halino!
Sam w tym roku pożegnałem kocura i psa, którzy byli
ze mną przez ponad 13 lat!
Śliczny...dobrze porównałaś rozstanie...dobre i trafne
obrazy w twoim wierszu..podoba mi się.