Rodzinny stół Wigilijny
Taka fraszka, losu igraszka...
I znów, przy Wigilijnym stole się
spotykamy.
Nie ma niestety z nami mamy.
Z drwiną w głosie, powiedziała,
że się "troszkę rozmazała"
i nie będzie mogła być gosposią
wieczoru;
wolałaby być całego dworu.
Po minutach kilku ojciec odchodzi;
wraca mama: "Cóż, niech się głodzi!"
Jednak za chwilkę wszystko jest
normalnie.
Wydaje się... banalnie.
Każdy opłatkiem się dzieli,
jakże ich to weseli!
Wszyscy szczerzą zęby,
żeby jak najszybciej wsadzić coś do
gęby!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.