Rozchełstana koszula
Stanęłam przy oknie
zupełnie otwartym
Patrzyłam w dał
wzrokiem upartym
Szukałam w ciemności
punktu jasnego
Wróciłam myślami
niechcąco do Niego...
Świat przypomina mi
koszulę rozchełstaną
zapiętą w nierównym
rzędzie
Spodnie przydeptane
z dziurą na kolanie
zachlapane błotem
wszędzie
Z krótkim błyskiem
upartego słońca
biegłam jak szalona
oby tylko do końca
Stanęłam nad sobą
szczelnie zamknietą
Patrzyłam jak nagle
kolory tęczy bledną
Szukałam sensu w
motyla istnieniu
Znalazłam jedynie skrzydła
nie wiem czemu...
* * * * * *
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.