Rozgrzany asfalt
Uwielbiam rozgrzany asfalt słońca lata,
Zapach jezdni tak błyszczący w
promieniach,
I gorące kąpiele w jasnych światłach,
I sekundy i minuty bez sumienia.
Zdejmuje wtedy ciężkie, związane buty,
Pomylone codziennym szybkim wstawaniem,
Idę w tym momencie w nic nie zakuty,
Zajęty swym w asfalcie zatapianiem.
Uwielbiam ten stan, gdy nic mnie nie
obchodzi,
Nic mnie w brzuchu nie ściska i nie
wierci,
Patrzę tak zdumiony jak słońce zachodzi,
Tym razem nie śpiesząc się do własnej
śmierci...
Komentarze (7)
Pierwszy wers warto zmienić bo co to jest asfalt
słońca?
Nie mniej wiersz intryguje, metaforycznie ukrywa
drugie dno. Jest to jakaś chwila wytchnienia dla peela
po pędzącym dniu, która też szybko znika, zachodzi jak
słońce
Dobry wiersz:)
Uwielbiam porę roku - rozpuszczającą asfalt... ale
rozpuszczonego asfaltu już nie :)
Obecnie stosowane asfalty na szczęście są dużo
bardziej odporne. W takim Egipcie jezdnie są
asfaltowane a kolein brak. Pozdrawiam.
Uwielbiam zapach asfaltu o poranku?
znikają asfalty - ... też nie spieszy mi się ale jak
dopadnie mnie, to moje zdanie nie będzie się liczyć
a mnie rozgrzany asfalt po prostu śmierdzi, tak, że
nie mogę się na niczym skupić