rozłączeni
Na jej ustach osiadł strach – róże,
wronim cieniem spięte,
i całować chciałem tak,
jakby były żywe, dla mnie ścięte.
Pod rzęsami, sadzi mrok
wkuty w serce,
i porzucić nie miałem już jak,
brałem chętnie.
Czasem żal szelestu życia,
czereśni, świtu...
W srebrnych cieniach,
jej śmiech i łzy w odbiciu.
Dzień zatrzepotał oczami,
noc zatrzęsła piersią,
skrzydła sędziwe mi rosną
oblane prawdą ciężką.
Jej szept wyłamał ze mnie czas.
Jestem wieczny!
I wieczny jest ten mój jar,
w którym grzebię jej szelesty.
...opity, nabrzękły...
Komentarze (14)
cos tam poprawilam, przestawilam, nie ma sie czym
popisac, i tak bywa. Pozdrawiam
W 4. i 5. strofie rymy się tak udały, że są nie do
zniesienia i kaleczą potencjalnie świetny wiersz. Dla
dobra przekazu i rytmu można by je złamać :)
Jej szept wyłamał dla mnie czas.. zmień siebie ..a
odnajdziesz piękny świat ..
Jesteś Piękna... i wierszami i Duszą... I ... PIĘKNA
Ładny, ciekawy wiersz. Podoba mi się. Pozdrawiam.
tak jest w tym no cień którego trzeba urozmaicać
kolorami
podoba mi się:)
W srebrnych cieniach księżyca jednak żyję, i to jest
sens...pozdrawiam serdecznie, zostawiam plusik
Ujmujący wiersz...Pozdrawiam :)
podobają mi się dwie pierwsze strofy:)
tego typu wrażliwość określa się "gothic"
gdzie słowo każde ocieka mrokiem
przepoczwarzając się w czarny erotyk
widzeń nie obdarzonych wzrokiem
slepych na barwy larwe lemurze
które chowają się w grozie na dłużej
niekiedy nawet na wieczny spoczynek
racz im dać za skutek i przyczynę..
niesamowity wiersz w mrocznym klimacie Pozdrawiam:))
Ładnie.
Pozdrawiam.
rewelacyjny wiersz