Rozmowa ze ścianą, którą kocham
Płatki śniegu padają na ciebie
tak bardzo chciałbym cię ochronić
lecz moje ręce nie sięgają tak wysoko
wołam do ciebie rano słysząc echo
Modlę się o ciebie do Boga, który poszedł
sobie dawno spać
Krzyczę coraz głośniej
Słyszysz mnie, bo ja ciebie ciągle
Nie przyświecisz mi latarką w tę mroczną
noc
Wszystko , co powiem jest banalne bez
ciebie
Wiesz nigdy nie płakałem, bo nie chciałem w
to uwierzyć
Jedyna rzecz potrafiąca przemienić wszystko
w sens odleciała z cząstką mnie
Nie chce zamykać oczu , by nie stracić
twojego widoku
Czy zrobiłaś to specjalnie
może Ci nie wystarczałem
może to ich wina
może...
Przepraszam, że nie mogę cię stamtąd
zabrać
nigdy nie myślałem , że znajdę sobie taki temat
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.