RÓŻNICA
współczuję ludziom
z wielkich miast
choć żyją spokojnie
nie tęsknią za polami
gdzie cicho falują
złote kłosy zbóż
za lasami pachnącymi
grzybami mchem i malinami
dziko rosnącymi
wystarczy im dobry chodnik
spokojny niedzielny spacer
do zadbanego parku
i wolna ławeczka
do plotek
nie wiedzą co znaczy
usiąść wiosennym porankiem
wśród soczystej zieleni
traw pokrytych
perlistą rosą
wieczorem słuchać
kumkania żab
poczuć kurz polnej drogi
jesienią układać
świeże bukiety liści
zimą podziwiać iskierki
siarczystego mrozu
nie znacie dotyku
bosych stóp
na żywej ziemi
żyjecie w swoich
otynkowanych klatkach
wielkich bloków
beton zabrał piękno...
i tego nic nie zmieni
Jan Siuda
Komentarze (8)
Hmmm... wykorzystuję, każdą okazję, jeśli się nadarzy,
czy to po łące czy na plaży i też chodzę boso.
Cieplutko pozdrawiam
Pięknie przedstawiona różnica między miastem
a wioską, współczuję przede wszystkim biedakom
i starcom, którzy nie mają środków na uwolnienie się z
betonowych klatek, asfaltowych dróg zatłoczonych
pojazdami mechanicznymi z unoszącym
się pyłem i truciznami. Pochodzę z wioski, za czasów
PRL-u miałem możliwość wyboru pracy w mieście lub na
wsi i wybrałem wieś w Bieszczadach,
których wogóle nie znałem - trzeba było odbudowywać
powojenne tereny. Oprócz trudnej pracy zatrzymała mnie
piękna natura, bogactwa gór, lasów, rzek, potoków,
leśnych przyjacieli itp. czgo nie będę opisywał.
Korzystam z darów ponad 60 tat ( 0becnie mam 87
wiosen), narty zarzuciłem na strych bo uszkodziłem
nogę.Korzystam z motorów i roweru górskiego.
Pozdrawiam
Duża miłość do otaczającej nas przyrody przemawia w
tym wierszu. Mieszkam w bloku i moim azylem jest
działka. Pozdrawiam..
A ja znam to wszystko z autopsji i choć mieszkam w
mieście, to po swoim trawniczku też chodzę boso, a na
działce kumkają żaby w oczkach wodnych...Pozdrawiam
serdecznie...
+
No trochę się nie zgadzam z treścią. W mieście też
tęskni się za naturą :)
chyba,że się mieszka na obrzeżach miasta...wtedy można
połączyć jedno z drugim :)
Janku w zimie jestem obecnie w mieście, bo w stajni
bym zamarzł. Dobrze że córka ma personel do opieki nad
końmi. Ale w lecie robię to co napisałeś. Na bosaczka
po trawie, leżę na "łączce weny" na plecach, serfuję
po lasach za grzybami, kąpię się w zalewie lub na
działce pod prysznicem. Fajnie, nie? Pozdrawiam
serdecznie.