Różowa kula
Spojrzałem raz w różową kulę,
Byłem u wróżki, skądś ją znałem.
Do dzisiaj w piersi miewam bóle,
Jakich już nigdy nie poznałem.
Bo zobaczyłem życie własne,
Błysnęło niczym oka mgnienie.
Takie okrutne, takie ciasne,
malutkie w przestrzeń zapatrzenie.
Chciałem zapytać się o więcej,
Ale mi karty wpadły w dłonie.
Straszniejsze rzeczy miałem w ręce,
Stwierdziłem wówczas - to już koniec.
Bo w przełożeniu wyszła karta,
Oznaczająca kres rychliwy.
Historia moja nic nie warta,
Stałem się taki nawet ckliwy.
I bym zapłakał jak to dziecię,
Rozczulił strasznie nad swym losem.
Ale ocknąłem się w tym świecie,
Który normalnym mówi głosem.
Różowa kula, zgrana karta,
Wróżka czy tym podobne bzdury.
To sytuacja nic nie warta,
Do nie zdobycia groźne góry.
Daremnie można walczyć z losem,
Czy piąć uparcie na wyżyny.
Nie unikniemy starcia z ciosem,
Co udowodnić chce nam winy.
Komentarze (5)
masz rację, choćbyśmy się wzbijali na wyżyny, czasem
na nic się to zdaje, bezskuteczna walka..
Dziwnne bo wprowadzam zmiany i nie wchodzą, a reklamy
pojawiają się wręcz nieproszone.Zauważyła Krzemanka
uchybienie a ja jestem bezsilny.Może automat prowadzie
tę stronę...
Zgrabnie przeprowadzony wywód. Zabrakło w pierwszym
wersie piątej strofy jednej sylaby, do uzyskania
idealnego rytmu. Pozdrawiam.
witaj,sztuka wielka zobaczyć siebie tak prawdziwie aż
do bólu,ukłony
bardzo pouczająca historia i świetnie się czyta :-)