Rozpacz
łez potoki wzbierają
a strach rozdziera duszę
z serca połamanego nic nie zostało
teraz tylko błagać o słów parę muszę
ja w Twoich myślach podłym odpadem
śmieciem niewdzięcznym
bzdurnym koszmarem
mój Ukochany
cierpię potwornie
ocean łez przez ten czas wylanych...
wciąż Ty jedyny w marzeniach świecisz
w kawałkach serca
wszędzie Ty, w kamieniach, powietrzu
zakopcie mnie gdzieś głęboko
wyrzućcie do rowu ciemnego
przebijcie cierniem me ciało
pobijcie mnie gdzieś daleko
poćwiartujcie na części
lwom na pożarcie
moja dusza cierpi
a ja wybaczę
wszystko zniosę
i przetrzymam
będę silna, bo kocham
wypchnij mnie z okna
zawieś na linie
kroj ją powoli
póki nie zginę
strzel do mnie ze swej niepamięci
bij we mnie mocno
chcij mojej śmierci
a gdy krwią jedną cała będę
napluj na mnie z odrazą
tak to wszystko rozrywa me serce
nie mam prawa już pragnąć niczego więcej...
najsmutniejszy wiersz jaki kiedykolwiek napisałam...
Komentarze (1)
Wiersz niezly, ma mocne przeslanie. Jest smutny, i
powiedzialbym troche "brzydki", to wina niektorych
slow, albo ich kolejnosci. Jednak mowi o czymsc, warto
bylo poswiecic ta chwile, zeby go przeczytac. Jeszcze
troche pracy... Pozdrawiam